I pomyśleć, że jeszcze tysiąc lat temu wszędzie rosły tu lasy sosnowe. Owszem, marne, bo na litym piasku niewiele urośnie, ale były. Ale okoliczni rolnicy systematycznie wycinali drzewa, a trawę zgryzały owce. Przypieczętowanie losu terenu w środkowej Brabancji Północnej pomiędzy Loon op Zand, Kaatsheuvel, Drunen, ‘s-Hertogenbosch, Vught i Undenhout nastąpiło w średniowieczu. Niderlandzkie sukno podbiło Europę. I rolnicy zaczęli na masowa skalę hodować owce, z których wełny produkowano tę tkaninę. Owce zgryzły doszczętnie ubogą roślinność, ich wąskie kopyta zniszczyły darń i uwolniły piasek. Wiatry wywiały resztki gleby i zaczęły zasypywać piaskiem coraz większe obszary. Mieszkańcy wsi Efteling musieli uciekać; ich domy zostały przykryte przez wędrujące wydmy.
Od XIV wieku zaczęto na granicy piasku sadzić gęste szpalery dębowe, by powstrzymać coraz bardziej rozrastającą się pustynię. Ale te drzewa, wymagające dobrych gleb, rosły tu bardzo słabo i szybko zostały zasypane. Do dziś straszą ich kikuty, niektóre jeszcze żywe.
Od XVIII wieku jako zaporę przeciwko wydmom zaczęto stosować sadzenie lasów sosnowych i odpornych na suszę traw, głównie wydmuchrzycy piaskowej (Ammophila arenaria). To okazało się skuteczne; wydmy stanęły. Tam, gdzie niepodzielnie panowały, wciąż zmieniają swoje kształty, jak na prawdziwej pustyni. Ale zapora z traw i sosen działa. Piasek nie poddaje się, wciąż próbuje szturmować las, zasypując go, ale bez większego efektu.
Nie ma tu zbyt wielu gatunków roślin. Na wydmach rosną odporne gatunki traw. Tam, gdzie są jakieś skrawki próchnicy, rosną mchy, głównie płonnik. Z drzew sosny, brzozy, dęby (pozostałości pierwszych prób zatrzymania piasku) oraz egzotyczne gatunki sosen (głównie sosna błotna w wilgotnych miejscach). Do tego wrzosy i wrzośce na wrzosowiskach.
Zwierzęta reprezentują lisy, dzikie króliki, drobne gryzonie oraz mnóstwo ptaków, owadów i pajęczaków.
Gdy narodziła się turystyka, looneńskie i druneńskie wydmy stały się atrakcją. Nie trzeba było jeździć na Saharę, by się poczuć jak Tuareg. Także holenderska armia doceniła walory tego miejsca, urządzając tu poligon.
Pod koniec XX wieku zaczęto myśleć nad ochroną wydm. Najpierw powstał rezerwat przyrody. W 1995 roku okoliczni rolnicy, posiadający swoje grunty obok wydm, ale także graniczące z nimi lasy, torfowiska i wrzosowiska zrzeszyli się w organizacji De Duinboren (Wydmowi Chłopi). Jej celem było zdobywanie skąd się dało (głównie z Unii Europejskiej) pieniędzy na rozwój agroturystyki oraz lobbowanie wraz z innymi organizacjami na rzecz powołania parku narodowego. W 2002 roku ich starania zostały uwieńczone sukcesem. Tym większym, że wraz ze służbami ochrony przyrody, leśnikami oraz innymi właścicielami gruntów weszli w skład zarządu Parku Narodowego De Loonse en Drunense Duinen.
Park posiada rewelacyjną wręcz infrastrukturę turystyczną. W okolicy nie ma żadnego problemu ze znalezieniem noclegu czy posileniem się. Sam park przecinają wzdłuż i wszerz wszelkie możliwe trasy turystyczne: piesze, dla niepełnosprawnych, rowerowe, dla rowerów górskich, dla samochodów terenowych, konne oraz dwa rodzaje ścieżek dla… psów. Po jednych mogą być prowadzone wyłącznie na smyczy, ale po innych mogą hasać do woli. Oczywiście w kagańcu.
Odrodził się też Efteling. Dziś pod tą nazwa kryje się wspaniały lunapark, ale w stylu europejsko-orientalnym.
źródło: cudaswiata.pl
Powered by the Echo RSS Plugin by CodeRevolution.